poniedziałek, 22 lipca 2013

Galaretka aloeswa Forever

Aloesową galaretkę Forever dostałam od ... chłopaka. Swego okresu zmagał się on z suchą cerą twarzy, a twór ów miał pomóc w tej przypadłości. Niestety, nie spełnił swojego zadania - galaretkę otrzymałam w takim przypadku ja. Od dłuższego okresu moją zmorą była podrażniona skóra w okolicach bikini tudzież na udach - działo się tak na nieszczęście po każdym goleniu... Jako że więc kosmetyk ten miał funkcjonować zbawienie również na podrażnioną cerę, to czemu by nie spróbować?Nawiążę od tego, że forever.iq.pl Aloe Vera Gelly do tanich nie należy. W aptekach to wydatek rzędu 60 - 70 złotych. Za tą kwotę otrzymujemy produkt w niespecjalnie estetycznym zapakowaniu, dość tendencyjnym, kojarzącym się raczej z kremem do dłoni bądź stóp.. Plus taki, że stawiamy tubkę na jej zakrętce, a więc teoretycznie powinniśmy
skorzystać do końca całą zawartość.Swoją przygodę z aloesową galaretką forever (jak to pięknie brzmi...) zaczęłam od nasmarowania twarzy. "Działa antyseptycznie (..), aktywuje rugowanie martywch komórek skóry (..), trzyma odpowiedni dla urodziwej skóry odczyn pH (...)" - czytamy w opisie. Pomyślałam w takim razie, iż prawdopodobnie warto zastosować ją też na tę część ciała, którą jest nasza buzia. Otworzyłam w takim przypadku tubkę, pocisnęłam ją. Na moją łapę wydobył się (można dosadnie stwierdzić: wyślizgnął się) kosmetyk o konsystencji żelu. Przezroczysty. Galaretkowaty. Właściwie nic przyjemnego...Narzuciłam to cudo na twarz. Jakie to cholerstwo kleiste! Jeżeli tak samo przylepna jest "prawdziwa" galaretka - ulubiony deser z okresów szczeniactwa - to mam do niej uraz do końca życia. Co sporzej, odniosłam impresje, że www.aloesforever.eu galaretka aloesowa forever... obciąża twarz. Cera powodowała doznanie schowanej pod (lepką) maską, a moje pory wprost wzywały o uwolnienie. "Dobra, chłopaki, to dla waszego dobra" - pomyślałam i poszłam kimać. Wcześnie rano obudziłam się z kilkoma mikrymi - jak my to mówimy - krostkami na twarzy. Być może pojawiły się dwie, być może trzy - tenże fakt się dla mnie liczył, bo nigdy większych szkopułów z cerą nie miałam.Zadecydowałam zrezygnować wykorzystywania galaretki na twarz i zużyć ją w celu, jaki od też początku łaził po mojej głowie. Dołączyłam do depilacji, wsio kapitalnie, ładnie - posmarowałam żelem wewnątrzną stronę ud. Jego gęstość cały okres doprowadzała mnie do szału, ale przeżyłam. A którego szoku zaznałam, gdy następnego dnia posiadałam cerę niczym u niemowlaka! Zero podrażnień, zero pieczenia, zero zaczerwienienia.